czwartek, 20 marca 2014

Z wizytą w Shiseido Beauty Development

Udało mi się załapać na pomiar kondycji cery. W sumie nie wiem jak owe testy można nazwać, zeby to jakoś brzmiało po polsku.
Poszłam, bo:
* płacili (tyłka nie urwało, ale zawsze coś tam wpadło)
* miałam wolne popołudnie
* mogłam sobie pogadać po japońsku i jeszcze za to zapłacili!
* a dlaczego nie? 
Czyli finanse przemawiały za całą wycieczką ;)

Niestety zdjęć z testów nie bedzie, bo telefon odmówił wspólpracy...
Także tylko budynek i skrawek ankiety...

Budynek szary, wysoki i brzydki... i to jeszcze uchwycony przez kable... Kable są wszędzie... Zdjecia paskudne, bo i pogoda dzisiaj okropna... cały dzień lało. Wciąż nei mam kaloszy i miałam jeziora w butach... Dobrze, że w Shiseido nie kazali zdejmować butów, bo pokazałabym piękne mokre różowe! skarpetki...


Na początku miłe panie kazały wypełnić podpisać zgodę na testy i tutaj już sobie wyobraziłam króliki doświadczalne... Od razu wypytałam panie obsługujące całą akcję cóż oni tam mi będą robić i czy nie lepiej uciekać... Zostałam!


 Po podpisaniu zgody było zmycie makijażu płynami oczywiście Shiseido. Założono mi firmową opaskę na głowę, przechylono łeb i zmyto wszystko to, co miało mnie podobno upiększyć. I jeszcze mi podstawili duże lustro pod nosem... Potem tajemniczy pan przystawiał mi jakieś diody! przykleił jakiś kawałek taśmy, a to co pokazywało się na monitorku sprawiło, że już go nie chciałam o nic pytać. Skóra z bliska wygląda ohydnie... Potem były kolejne pomiary tajemniczymi "długopisami". Następnie kazano mi umyć buzię, była dwufazówka do oczu i krem do mycia( zdjęcie poniżej)  i wypełnić ankietę. Ankieta była o tym jak się czuje moja skóra po myciu.


 Ankieta nakazywała patrzenie w lustro.... Wiec się gapiłam i wypełniałam. Czy czujesz napiętą skórę? Czy masz suche policzki? Itp...
Kolejnym etapem było uwiecznienie wyszorowanej buzi na zdjeciach.  Dalej, znowu pomiary, tym razem stopień nawilżenia skóry. Wyszło przeciętnie, pani zaleciła co? Produkty Shiseido! Ale próbek nie dała! Ostatnim etapem było nałożenie produktów z linii Elixir Superieur. Fajnie nawilżyły i do wieczora buzia wyglądała nawet nawet! Jak mi się skończy to co mam to zdecyduję się na kupno. Może nie od razu całej serii, bo M mnie z domu wygoni, ale na początek lotion i emulsję. Umalowałam rzęsy, odebrałam wypłatę i skończyła się przygoda z Shiseido.

Wrażenia? Pozytywne! Niczego nowego się nie dowiedziałam, ale to nie to było celem spotkania. Umyli mi buzie, wymierzyli, obfotografowali, nakremowali i zaplacili. Jestem zadowolona, oby więcej takich okazji!

I jeszcze spotkałam znajomą Polkę ;) 

6 komentarzy:

  1. Ha, mialam to samo w 2006, ale u mnie seria byla UV White :-) I o ile dobrze pamietam to placili wtedy calkiem calkiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie będę na płacę ;) za w zasadzie godzinę zarobiłam dużo więcej niż zwykle i jeszcze były darmowe kremy. Ale jako że Shiseido to duża baba liczyłam na próbki ;D taka chciwość sie odezwała....

      Usuń
  2. I jeszcze płacą za taką wizytę. Świetnie. No ale że bez próbek wróciłaś :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie, że częściej piszesz. Mam pytanie odnośnie : HADA LABO Goku-jyun Perfect Gel - używałaś, słyszałaś ?
    Bardzo interesująco opisany produkt i bardzo ciekawy :)
    Małgośka

    OdpowiedzUsuń
  4. Słyszałam, ale nie używałam. Faktycznie opinie ma pozytywne.

    OdpowiedzUsuń