poniedziałek, 13 stycznia 2014

noworoczny (ciut) spoźniony post...

Wcale nie sprawdzam daty ostatniego wpisu, bo wstyd i tyle.

Najlepsze życzenia na Nowy Rok dla Tych, którzy wciąż zaglądają.
Także NA ZDROWIE!
Truskawkowy chuhai- dopiłam do końca....ale wiecej nie kupie, paskudnie słodki i ohydny. A ucieszona ich widokiem ( jeszcze takowego nie probowałam) kupiłam aż dwa róznych firm. Dzisiaj był ten, a jak trauma minie otworzę od Kirin. Kolor truskawki z kremem i tak smakuje.


Moje postanowienia noworoczne sa bardzi ubogie... robić jedną zupę w tygodniu. Nie tworze zadnych innych, bo na bank nie spełnie ani jednego... a dwie zupy w tym roku juz sie ugotowały a w planach trzecia- na trzeci tydzień. Tym razem może nie rosół... bo był już dwa razy!

Kilka zdjec z wypadu do Kamakury. Wielkiego Buddy po raz wtóry oglądać nie szłam,  ale za to wlazłam na jakąś wyższą górkę,zeby zobaczyć górę Fuji. Pogoda była piękna to i góra mi się pokazała po raz pierwszy! Tego dnia przywieziono mi polskie piwo, które też pojechało zobaczyć górę.

Koleżanka poleciła  mi lunchodajnie, w której nie ma menu, jest tylko jeden zestaw.
Oto co dostaliśmy:
Daikon w sosie z yuzu. Super gorące i przepyszne!

.
Tofu w jakims bardzo bardzo dobrym sosie


Gulasz z ziemniakow i wołowiny w sosie bardzo przypominający naszą pomidorową! Z ogromną ilością liści.

Był jeszcze ryż. Byliśmy 3 damy i jeden gentelman, i on dostał porcję większą...a chyba najbardziej głodna byłam ja ;)


3 komentarze:

  1. co Cię wzięło na zupki ?
    Pozdrowienia i również wszystkiego dobrego w Nowym Roku,
    Małgośka

    OdpowiedzUsuń
  2. chyba brak kaloryfera w mieszkaniu ;0 a zupa rozgrzewa. a plan na kolejną zupe to soczewica.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgłodniałam. Ja lubię takie zupy :) czekam na więcej takich postów :)

    OdpowiedzUsuń