czwartek, 30 stycznia 2014

Sapporo

Moaj historia związana z Japonią ma już około 12 lat. Byłam w kilku miejscach jak jeszcze przyjeżdżałam wakacyjnie, ale odkąd tu zamieszkałam tak naprawdę czasu brakuje na zobaczenie czegokolwiek poza Tokio.
Jak na fankę skoków narciarskich przystało zakupiłam bilety do Sapporo dla siebie i M. Już od poczatku marudził, że stanie się lodowych Peruwiańczykiem... śledził pogode dzielnie już na 2 tygodnie przed wyjazdem zastanawiając sie czy ma tyle ciepłych ubrań i czy ubranie 3 pqar skarpet na raz będzie wystarczająca. Obkupiliśmy go w polar, ciepłe portki itp. Miał być przygotowany.
Sapporo nas zaskoczyło! tylko w pierwszy dzień było -16, reszta dni upłynęła można powiedzieć jesiennie -5 stopni. Bywało nawet 1 na plusie!

Także kulką lodową się nie stał a i hasał pośniegu jak źrebak. Pierwszy raz widział takie ilości śniegu.
 krolowa zasiadła na śniegu jakby to był podgrzewany fotek. Oczywiście w patriotycznej czapce! Dla M czapki nie było bo ma za dużą łepetynę ;)






Na zakupy też poszliśmy ;) H&M to tak naprawdę jedyny sklep tutaj, w którym się ubieram. Przynajmneij marynarki są wcięte w talii i nie wyglądam jak w mnogiej ciąży.
Patriotyczna czapuleńka poszła w odstawkę!


 Obchodziliśmy się po sklepach jak głupki pierwszego dnia. Było zimno więc lepiej było nam wleżć do środka... i zwiedzać sklepy....
Znalazł się i polski akcent! Nalewki jeszcze w Japonii nie widziałam, a tu proszę! i to jaka korzystna cena 990 jenów! Nie kupiliśmy, bo zaraz podreptalismy do muzeum piwa na degustację.
Obok choinkowy tanuki, światełka padły w okolicach jajek... no cóż,...


Taki zestaw degustacyjny piwa Sapporo można było sobei zamowić za całe 500jenów.



Skocznia jak to skocznia wyglądała fajnie. Ludzi zbyt dużo nie było, ale i tak było całkiem przyjemnie. Kibicowaliśmy wszystkim po kolei. Polacy skoczyli ... komentować nie trzeba, ale gwiazdy się pokazały w telewizji. Dowód: 18 sekunda!
Poza nami w sobotę był jeszcze kolega w niebieskiej kurtce i najmniejszy z Tatą.  I oczywiście ekipa skoczków z małą grupką Polaków, którzy nawet nei odpowiedzieli n nasze 'dzień dobry'. Darliśmy się dzielnie!
W niedzielę było nas więcej. Emocje były jak trzeba. Niestety nikt nie kibicował Włochom, więc krzycząc załatwiliśmy sprawę ;) M. uznał siebie za fana skoków!




Były i Japonki kibicujące Polakom! Dziewczyny znały nawet kilka polskich słów! Chyba ze względu na nasze wszechobecne krzyki robiono naszej grupie zdjęcia... Dowód poniżej...


Na kolacje był ramen. Ramen z krabem mi nie podszedł, wolę tradycyjnie ze świnką, miso ramen. Codziennie w innym miejscu, ten sam typ, a smak inny. Kocham ramen!




Ustalone, ze za rok jedziemy znowu.





5 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ok, teraz pisze z prawidlowego konta :P

    Ale fajno :D A to ja lekko zdziwiona jestem, myslalam, ze Twoj luby Japonczykiem jest i dlatego tam mieszkasz! :) Teraz jestem ciekawa, jak to sie stalo, ze padlo na Japonie :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Japonczykiem nie jest na szczescie i ma prawidłowe podejście do związku, czyli jesteśmy równi! poznaliśmy się tutaj i tak to juz tu zostało. a i tak wyszlo, ze zawsze chcialam mieszkac w Japonii, mimo ze fanka kraju nie jestem. takze spelniam marzenia ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oglądałam gwiazdę w TV :) masz zadatki ;)

    OdpowiedzUsuń